Dom jest zrujnowany. Okolica przypomina raczej strefę wojenną niż osiedle zamieszkałe przez rodziny. Trudno powiedzieć, co w większym stopniu spowodowało te zniszczenia: pożar czy próby gaszenia go z helikoptera. Sporą część winy na pewno przypisać można wściekłemu handlarzowi narkotyków z miotaczem ognia. On naturalnie próbował tylko odebrać swojego krasnala ogrodowego od nastolatków, którzy go ukradli, nie mając pojęcia, jaka jest jego prawdziwa wartość. Chcieli zrobić z niego maskotkę na swoją imprezę, "zaplanowane wydarzenie towarzyskie", które miało oznaczać koniec anonimowych egzystencji i zapewnić im miejsce w podręcznikach do historii. W końcu 17. urodziny obchodzi się tylko raz.